Wielkimi krokami zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a co za tym idzie – czas wzmożonych zakupów. Ani się obejrzymy, a w naszym koszyku znajdzie się znacznie więcej rzeczy, niż zamierzaliśmy kupić. Jak to się dzieje? Sprawcą jest marketing sensoryczny. Warto przyjrzeć mu się nieco bliżej!
Marketing sensoryczny – winowajca szaleństw zakupowych
Co rozumiemy przez pojęcie marketingu sensorycznego? Możemy nim określić strategię promocyjną, której zadaniem jest wpłynięcie na odbiorcę w taki sposób, aby dokonał on zakupu. Zazwyczaj wykorzystywane w tym celu są nasze zmysły. Nietrudno zgadnąć, że widząc piękne dekoracje świąteczne i słysząc kolędy, odruchowo sięgamy po nasze portfele. Doskonale zdają sobie z tego sprawę specjaliści od marketingu.
Marketing sensoryczny – sprzedaż przez pobudzenie zmysłów
Wyobraźmy sobie, że jest zimny, zaśnieżony, grudniowy wieczór. Idziemy zziębnięci chodnikiem i wchodzimy do galerii handlowej. Mamy wrażenie, że właśnie przekroczyliśmy bramy innego świata. Wita nas klimatyczna, świąteczna muzyka, nad naszymi głowami wisi pełno bombek, wokół znajduje się mnóstwo choinek, a z cukierni nieopodal dobiega do nas wspaniały zapach słodkiej fanaberii. To wszystko ma swój cel. Chodzi o to, aby wprowadzić nas w odpowiedni nastrój i uśpić czujność. Poprzez to będziemy bardziej podatni na zakupy.
Dlaczego, gdy przechodzimy obok budki z kebabem, stajemy się głodni?
Odpowiedź jest prosta – to wynik marketingu sensorycznego. W tym przypadku właściciel lokalu, dostarczając nam aromatycznych zapachów, pobudza nasz węch, a przez to także i apetyt. To klasyczny odruch Pawłowa. Turecki bar kojarzy nam się z jedzeniem. Przechodząc obok niego, automatycznie chce nam się jeść.
Przeczytaj także: Jak napisać e-mail do klienta?
Czemu ta pani ze stoiska z biżuterią jest taka ładna?
Z tej samej przyczyny. Wzrok to jeden z najważniejszych zmysłów. Specjaliści od reklamy doskonale o tym wiedzą i wykorzystują to. Dlatego też za ladą sklepową w galeriach handlowych stoją zazwyczaj osoby atrakcyjne fizycznie oraz elegancko ubrane.
Marketing sensoryczny w tym przypadku oddziałuje też szczególnie poprzez:
- ładne opakowanie produktu;
- wystrój sklepu;
- odpowiednie natężenie światła.
Z jakiego powodu w galeriach handlowych zawsze gra muzyka?
Już blisko dziesięć lat temu firma Millward Brown udowodniła dzięki swoim badaniom, że słyszane dźwięki wpływają na nasze samopoczucie. Co za tym idzie, gdy dociera do nas przyjemna melodia, stajemy się bardziej rozluźnieni oraz weselsi. Co więcej, specjaliści od marketingu zdają sobie świetnie sprawę, że gust muzyczny jest różny. Jeżeli wejdziemy do dość znanej sieci sklepów, która specjalizuje się w sprzedaży odzieży młodzieżowej, usłyszymy tam muzykę rap. Z kolei odwiedzając sklep z garniturami, do naszych uszu dotrą stonowane i delikatne dźwięki. Wszystko to nie dzieje się przypadkiem – to skutek marketingu sensorycznego.
Ciepły i miękki koc na zimowy wieczór
Któż z nas nie marzy, aby zimową porą otulić się w ciepły, miękki kocyk i zatonąć w lekturze ulubionej powieści? Szczególną rolę w tej przyjemności odgrywa zmysł dotyku. Gdy w sklepie bierzemy do ręki ręcznik bądź np. delikatny szlafrok, od razu wyobrażamy sobie, jak będziemy się w nim czuć. Jeżeli ponadto jest on w promocji, odruchowo wkładamy go do kosza, nawet w sytuacji, gdy miesiąc temu kupiliśmy podobny.
Słone chipsy i słodkie ciasteczka
Jedzenie odgrywa wyjątkową rolę w marketingu sensorycznym. W sposób naukowy udowodniono, że niektóre smaki szczególnie działają na nasze podniebienie. Zwłaszcza słony oraz słodki. Dlatego właśnie takim powodzeniem cieszy się np. solony karmel. Ponadto pamiętajmy, że zmysł ten łączy się z innymi: węchem, wzrokiem oraz dotykiem. Nie musimy angażować go, aby podjąć decyzję zakupową.
Marketing sensoryczny – parę słów podsumowania
Technika sprzedażowa, która angażuje nasze zmysły, aby wpłynąć na decyzję zakupową, nosi nazwę marketingu sensorycznego. Wykorzystuje ona wzrok, węch, słuch, dotyk oraz smak. Mamy nadzieję, że po lekturze tego artykułu nie dacie się łatwo nabrać na sztuczki speców od reklamy!
Autor tekstu: Marcin Turski-Kępka